Tłumaczenie: Anna Wołcyrz
Gdy mieszkaliśmy w Mitace w Tokio w naszym sąsiedztwie codziennie spadały bomby. Pogodziłem się z tym, że w każdej chwili mogę umrzeć, ale na myśl, że to na głowę mojego dziecka może spaść bomba i odejdzie ono z tego świata ani razu nie widząc morza, było mi ciężko. Urodziłem się w samym środku równiny Tsugaru, więc sam dosyć późno pierwszy raz ujrzałem morze. Miałem dziesięć lat. Podekscytowanie, jakie wtedy czułem, jest jednym z moich najcenniejszych wspomnień. Chciałbym choć raz pokazać dziecku morze.
Moja córka ma pięć lat. Nasz dom w Mitace został zniszczony w nalotach, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Wyjechaliśmy do rodziny żony do Kōfu. Niedługo potem Kōfu również stało się celem wroga i dom spłonął. A wojna trwała dalej. Nie pozostało mi nic innego, jak zabrać żonę i dziecko w rodzinne strony. Jeśli mieliśmy gdzieś dokonać żywota, to tam. Wyruszyliśmy więc z Kōfu do domu moich rodziców w Tsugaru. Po trzech dniach dotarliśmy do Higashi Noshiro w Akicie, tam przesiedliśmy się na pociąg linii Gonō i wreszcie trochę odetchnęliśmy.
─ Z której strony będzie widać morze? – zapytałem konduktora. Trasa wiodła wzdłuż linii brzegu. Usiedliśmy przy oknie po stronie morza.
─ Zobaczysz morze. Jeszcze trochę i będzie je widać. Morze, jak w bajce o Tarō Urashimie! – Zdawało się, że to tylko mnie udzielało się podekscytowanie. ─ Spójrz! Morze! Widzisz, to morze! Ach, morze… Jakie ogromne! Zobacz, morze!
Nareszcie! Pokazałem je mojemu dziecku.
─ Mamo, patrz, rzeka – powiedziała nieporuszona moja córka.
─ Rzeka? ─ zamurowało mnie.
─ Tak, rzeka ─ przytaknęła przez sen moja żona.
─ To nie rzeka! To morze! Przecież to dwie zupełnie różne rzeczy! Jak możesz mówić, że to rzeka?
Wpatrywałem się w zachodzące za morze słońce, samotny i smutny.